Pewnej
wyjątkowo spokojnej nocy, kiedy marzeniom sennym chłopaków nie zagrażały
rozładowujące się komórki Piotrków Nowakowskich, ani tańce, śpiewy czy hulanki;
Michał Kubiak ocknął się (bo nawet nie obudził) wyjątkowo zaintrygowany
odkryciem jakiego dokonał. Przeświadczenie, że jego serdeczny kolega miał świętą rację, dojrzewało w nim całą noc. Nawet w ostatnim śnie.
Serdecznym
kolegą okazał się nie, kto inny, jak tylko Krzysztof Ignaczak, który zasiał
nasionko niepokoju, które z dnia na dzień kiełkowało w drużynie. Na świętą
rację upatrzył zaś sobie Kubiak, nie co innego, jak tylko myśl, że coś tu nie
gra. Michał najpierw przewracał się długo z boku na bok, skrzypiąc niemiłosiernie
łóżkiem i rozważając wszystkie za i przeciw. Koszmarnie długo bił się z myślami
czy wszczynać panikę i organizować pułk do walki z czegoś tam niegraniem. W
końcu jednak podjął męską decyzję i zajrzał pod poduszkę, świecąc sobie
telefonem.
-
No tak – rzekł do siebie na głos. Może po to, żeby lepiej słyszeć. Karty. Jego
szczęśliwa talia. Leżały sobie tak niewinne i nieruszone od początku Turnieju,
czyli odkąd je tu położył. – To to tu nie gra – przytaknął swoim myślom i
przestał świecić telefonem, włączył natomiast lampkę i założył okulary. Winiarski
nie wydawał się być tym faktem uszczęśliwiony. Faktem, że jego współlokator
cierpi na bezsenność i mamrocze do siebie w środku nocy. Światło lampki
dodatkowo go rozdrażniło padając na jego zaspaną twarz. Natychmiast więc
podskoczył, w jakże krótkim locie przekręcając się na drugi bok.
-
Trzeba to wszystko naprawić – zadumał się Kubiak, dźgając Winiarskiego w bok. Gdy
tamten warknął wściekle, Kubiak wziął swoje karty i zaczął je tasować. Tasował raz
wolniej, raz szybciej, raz myśląc, raz nie myśląc... Aż nagle Winiarski
zrozumiał, że stukot delikatnych z pozoru kart, o dłonie Michała Kubiaka, to
dźwięk najbardziej irytujący na świecie i dałby radę obudzić zmarłego. Jako, że
Winiarski na zmarłego nie wyglądał, ani zmarłym się nie czuł i zależało mu na
tym, żeby jak najdłużej się takim nie poczuć, wstał z mordem w niebieskich oczach i
skierował powłóczyste jeszcze kroki w stronę drzwi.
Kubiak
z radości klasnął w dłonie, schował karty do kieszeni, złapał Winiarskiego pod
rękę i otworzył szeroko drzwi.
-
Dobrze, że już nie śpisz, stary. Musisz mi pomóc – wyszczerzył się, a chwycony
pod rękę Winiarski pierwszy raz od tak dawna, pomyślał o zapisaniu się na kursy
bezbolesnego unieruchamiania morderców. – Coś tu nie gra.
***
Piotr
przetarł oczy ze zdumienia. Nieczęsto te spokojne, mądre oczy miały okazję
widzieć zjawiska paranormalne, więc tej nocy ich właściciel chciał wyłapać jak najwięcej
z zaistniałej sytuacji. Widok był więcej niż niesamowity. Zupełnie jak dźwięk,
albo może jeszcze bardziej. Piotr nie przypominał sobie, żeby w Bułgarii
panowała moda na pochody przez korytarz z durszlakiem na głowie, różnej
wielkości rondlami w dłoniach i śpiewanie sobie tylko znanych przyśpiewek,
zagrzewających do gry w karty o 2:00 w nocy. A może Piotr po prostu tego nie
doczytał, bo Igła za szybko zabrał mu przewodnik... I właśnie... gdyby tym
maszerującym niezmordowanie facetem był Igła, wszyscy ze zrozumieniem
pokiwaliby głowami. Ale nie. W drzwiach stał Michał Kubiak, a za nim senna
eskorta, która pozwoliła się wywalić z pokoju i przystroić w różne akcesoria kuchenne.
Kubiak spojrzał po Nowakowskim i Kurku, po czym stwierdziwszy wesoło, że swój
cel osiągnął, a współtowarzysze niedoli patrzą na niego jakby go widzieli
pierwszy raz w życiu, krzyknął bojowo „WOJNA!”, po czym dla pewności huknął
zdrowo w jeden z rondli i wyparadował. Piotr spojrzał na Bartka, Bartek na
Piotrka, a potem wstali zabarykadować drzwi jedyną szafą, jaka stała w pokoju.
Przy okazji tej czynności postanowili zgodnie, że wojna będzie, jak Kubiak
pokusi się o wejście oknem... Potem usłyszeli skrzypnięcie drzwi balkonowych.
***
W
małym pokoiku siedziała kadra, a przynajmniej ta jej część, która nieroztropnie
pozostawiła otwarte okna w swoich pokojach. Ta część, która wolała się dusić w
gęstym bułgarskim powietrzu, mogła spać spokojnie. Kubiak siedział niezastraszany
i niekneblowany, tylko dlatego, że obudzeni siatkarze nie zdobyli się na taki
wysiłek. Wszystkie oczy powoli przenosiły się z podawanych kart na podskakujący
durszlak na głowie Kubiaka.
-
Gramy w wojnę – oznajmił, chociaż oni w głowach mieli wojnę – Zbieramy fanty.
-
Mogą być fanty? – zagadnął nieprzytomnie Bartman. Michał pokiwał niecierpliwie
głową. Pula nagród była powalająca, chociaż ci bardziej przytomni, wszelkie
zasługi powalania przypisywali tajemniczej skarpecie, która zagościła wśród
rzeczy zbieranych z największym entuzjazmem. Poza skarpetą, która istotnie
rozsiewała swój czar w tym zacnym gronie, znalazły się również : zdjęcie
teściowej, 50 groszy, obrączka, paczka chusteczek, zawieszka do kluczyków,
odprute logo sponsora i pukiel włosów prababki – do którego, podobnie jak do
skarpety, nikt nie chciał się przyznać.
Po
15 minutach fascynującej gry, Michał zorientował się, że jedynym, który mu
tutaj nie gra (a przynajmniej ON tylko jednego widział), jest Bartman. Za
chwilę poddano go złożonemu procesowi cucenia, w którym to doskonale sprawdziła
się bezpańska skarpeta. Gdy ranek zawitał pod okno pokoju siatkarzy, nikt już nie
grał. Tyle przynajmniej stwierdził Andrea, otwierając ostrożnie drzwi. Nagle
jednak uśmiechnął się, podniósł coś z podłogi i wyszedł uradowany na zewnątrz, po drodze wchodząc w jeden z największych rondli, których to stos leżał usypany na środku pokoju...
Rozdział totalnie niepoważny i totalnie cudowny.
OdpowiedzUsuńWojna. ok.
ej, nigdy nie grałam w wojnę na fanty:<
czemu ja nigdy nie grałam w wojnę na fanty?:O
Misiek zbawca narodu i przywódca rewolucji. Kochamy Miśka.
Kochamy ich wszystkich.
I kochamy przede wszystkim Ciebie, za to opowiadanie, za wszystko, co piszesz, co robisz.
Dzięki:)
woah wait, kto dał do fantów zdjęcie teściowej i pukiel włosów teściowej?:O
Kimkolwiek jesteś sprawiłaś, że płaczę ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńWidzę, ze natknęłam się na naprawde wielki talent:)
ONI. SĄ. TOTALNIE. POKRĘCENI. I. PO. PROSTU. NIE. DA. SIĘ. ICH. NIE. LUBIĆ. zdjęcie teściowej? aha, spoko, który to ma taką niedobrą teściową, że oddają ja do fantów? :o
OdpowiedzUsuń<3
Cam
Tyle było myślenia, tyle kombinowania, tyle zastanawiania się, tyle kminienia, a okazuje się, że jedyną rzeczą, która nie grała, były karty [właśnie pobiłam rekord użycia przecinków w jednym zdaniu, dziękuję].
OdpowiedzUsuńPodejrzewałabym ich raczej o pokera, ale najwyraźniej druga w nocy to nie jest pora, w której zaczyna się poważne rozgrywki.
Albo rozrywki w ogóle.
Poza tym, jak się ma rondel na głowie, to się pewnie nie da mieć jednocześnie twarzy pokerzysty.
Pozdrawiam i, jak to mawia madynka, niech Monte będzie z Tobą!
[droga--do--gwiazd]
[mwiniarski]
uwielbiam, gdy mój laptop ukazuje swoje pochowane funkcje i cofa strony, usuwając tym samym moje komentarze, które prawie skończyłam pisać. uwielbiam.
OdpowiedzUsuńi uwielbiam opowiadanie. to opowiadanie. choć spodziewałam się bardziej ambitnej gry niż wojna (mój błąd, moje pozytywne myślenie). ale doceniam fanty. nawet zdjęcie teściowej!
i rondel, choć gdy tylko moja wyobraźnia zaczyna zbyt intensywnie pracować i pokazywać mi każdego po kolei z garnkiem, rondlem, czy durszlakiem na głowie to zaczyna się robić wybitnie niepoważnie i głośno.
i za to dziękuję, bo moje życie zdecydowanie zrobiło się zbyt dorosłe :*
uwielb :***