W
głowie Michała trwały parady. Fantastyczne defilady na ich cześć oraz na cześć
jego własną. Jakby nie półfinał, a co najmniej trzy złota olimpijskie wygrali.
Wszędzie była muzyka, wszyscy tańczyli, śpiewali, a złotą dorożką jechał sam
opiewany trener. Z uśmiechem na ustach, machał piało-czerwoną chorągiewką. Za
trenerem zaś podążały cztery złote karoce. W nich siedzieli jego koledzy i on
sam. Michał Ruciak. Wszyscy w garniturach, uśmiechnięci, zmierzający po złoto,
wiezieni przez koniec, rytmicznie postukujące złotymi podkowami. W tle hymn i
tłumy wiwatujących kibiców. Kibice co chwilę skandowali imiona oraz nazwiska
swoich bohaterów. Ach! Wreszcie słyszał i swoje. Głośno i wyraźnie. MICHAŁ
RUCIAK MICHAŁ! Wystawił więc głowę z karocy, chcąc kibicom pomachać w geście
podzięki ale... wtedy jakaś plastikowa butelka lecąca z trybun przerwała jego
doskonały sen na jawie.
-
Wiejemy – poradził Ziomek. Rucek przystał na propozycję, choć fanfary wciąż dźwięczały
mu w uszach. Dobiły je ostatecznie gwizdy, ale Michał usilnie wmawiał sobie, że
były to gwizdy uznania. Jakkolwiek bułgarska publika pojmowała uznanie.
Ostatecznie
i w głowie Kruszyny zagrały trąby jerychońskie. Może nie tyle w głowie co w
uszach. Na początku użytkowania słuchawek, Kubiak jedynie niepokojąco mamrotał,
ale nikt nie podejmował się rozszyfrowywania wiadomości do otoczenia. Gdy
jednak coś ryknęło tak, że nawet Ruciakowi fanfary ucichły...
-
Kurrrrrrrrrrr – zaczął Dzik, pospiesznie zrzucając z uszu jazgoczące
ustrojstwo. W przypadku tego szyfru, kadra w lot odgadła, co kolega chce
oznajmić – waaaaaa! Czyj to telefon, bo nie mój! Czyj to iPhone do ...
-
Bozia – rzucił skromniutko Rucek, wskazując ruchem głowy na medalik
Nowakowskiego.
-
Diabli nadali te wasze iPhony.
-
też masz – zauważył przytomnie Rucek.
-
Ale mój to nie wasz, a wasze nie moje – poinformował zgodnie z prawdą Kubiak –
A teraz przez was ogłuchłem. Brawo. Czyj to telefon?
-
Mój – odpowiedziało jednocześnie pięć głosów.
-
To w takim razie gdzie jest MÓJ?
-
Dałeś Ignaczakowi. Chciał jakieś zdjęcia obejrzeć.
***
Cichy.
Tak, siedział tu. Właściwie nie siedział, a przechadzał się, zupełnie jakby na
kogoś czekał. Jakby na kogoś dawno niewidzianego, a przecież widzianego
zaledwie przed dwoma dniami. I w końcu tą osobę dojrzał. Wyłowił z tej grupki
dźwiękowców i techników. Elena utykała mocno na lewą nogę. A mimo to i mimo
faktu, że szła uwieszona na ramieniu Blaine’a, bo inaczej nie mogła, uśmiechnęła
się w kierunku Piotrka. Już nie wyglądała na tak dumną jak zazwyczaj.
Spokorniała zależąc od kogoś. A Piotrek żałował, że nie od niego. Zniknęła
chwilę potem, w jednym z korytarzyków. Kazali mu grać. Ale to ona grała. Na
uczuciach. Niby nie dała jasno do zrozumienia, że to szansa na odbudowanie
misternej, ale jakże drogiej im obojgu relacji. A jednak on taką szansę
widział. Gdzieś między krzyżującymi się spojrzeniami, w jej oczach, nawet w tym
nieodłącznym motywie słonecznika. Bo co mógłby znaczyć taki słonecznik, jeśli
nie nadejście lepszych dni?
-
Kiedy kończysz? – jasny głos niosący się po hali. Nie miał wątpliwości, że to
ona. Uśmiechnął się do siebie lekko, próbując ukryć rumieńce przed kolegami,
którzy natychmiast zwrócili na niego spojrzenia. Andrea stuknął w zegarek i
uniósł trzy palce.
-
Pół godziny – rzucił, spoglądając w stronę bandy, za którą stała. Rozpromieniła
się, ruszając z powrotem w sieć korytarzy. A Piotrek dostał w głowę piłką. Ruciak
zaserwował asa.
- Pomyślałam,żemiłobybyłogdybysobietakwyjść,pochodzić,porozmawiaćmoże, noimuszępsawyprowadzić,więcpomyślałam,pomyślałam,że...w
sumietowcaleniegłupiejakbyśitypochodziłzemną. Wznaczeniu,żespacer.
Anietakogólniepochodził,prawda? No chyba, że ci się nie chce to...
-
...
-
...
-
...
-
... to... ja sobie bym sama pochodziła, jak ci się nie chce.
-
A. Nie, nie. Idę, idę. – właściwie nie dziwiła się, że nie zrozumiał co mówiła.
Bo do mówienia to było niepodobne. Trajkotała jak katarynka. Ale przy tym była
taka...
-
Pamiętasz Kazana? – zagadnęła, a on automatycznie pokiwał głową – Troszkę się bardzo
zmienił. – i tego też właściwie nie zrozumiał. Bo jak niby pies mógł się ‘troszkę
bardzo zmienić’? Przefarbował się czy może urósł jeszcze bardziej?
-
Jak?
-
Trochę go... ubyło – a więc zmizerniał i schudł. Ładnie, moja droga. Tak to
dbasz o swojego psa, jak kiedyś o swój związ.... Nie. Tego też nie chciał
pomyśleć! Wspinali się po schodach. On się właściwie wspinał. Ona utykała na
nogę i mocno trzymała poręczy, nie ryzykując znalezienia oparcia w Piotrku.
Drzwi
uchyliły się, Elena wymówiła imię psa i przykucnęła. Z odległego końca
mieszkania dobiegł cichy furkot. Piotrek spojrzał na Elenę. Furkot zbliżał się,
przeskoczył próg i rzucił na dziewczynę z charakterystycznym dla siebie
łoskotem.
-
Kazan? – czarna bestia, której klapnęły uszka. Czarna bestia na dwóch łapach i dwóch
kółkach.
-
Mówiłam, że trochę go ubyło...
~~~
Opóźnienie spowodowane przyczynami losowymi w postaci grypy i lenia.
Cichy, ty jesteś jednak umysłowo nieogarnięty. Pretensje, że ktoś kiedyś słabo dbał o związek są co najmniej dziwne, zważywszy na fakt, że czekasz na tą osobę jak głupi, myślisz, chcesz iść na spacer. Czaisz się i czaisz, a może by tak jednak zapomnieć o tym, co było kiedyś, wziąć Kazana na spacer i go trochę podokarmiać? Ale tak, żeby się nie przeżarł.
OdpowiedzUsuńBtw, złotą myśl Kubiaka ("mój to nie wasz, a wasze nie moje") chyba sobie wydrukuję złotymi literami i powieszę nad łóżkiem w akademiku. Albo położę na serku żółtym w lodówce. O ile tam są jakieś lodówki.
A nóż widelec ktoś przeczyta i nie zje.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
Piotrek jest jakiś dziwny, ale to samo można poowiedzieć o tej jego "dziewczynie". Pasuja do siebie jak ulał!
OdpowiedzUsuńSmutne to takie. Przynajmniej druga część.
OdpowiedzUsuńJak zwykle, bo pierwsza jak zwykle jest wesoła i zakręcona, jak nasi siatkarze.
Mało mam czasu na komentowanie, mało mam czasu na cokolwiek. Więc krótko.
Oni tego chyba nie ogarniają. Elena i Piotrek. Swoich uczuć, tego wszystkiego. Nadal się kochają. Ale potrzeba dużo czasu, dużo szczerych rozmów, żeby do tego dotarli.
Mój to nie wasz, a wasze nie moje.
Ejmen.
Myśli/wyobrażenia/marzenia Michała Ruciaka, okay. Piękną ma wyobraźnię, chłopczyna! Te wszystkie detale, złote karoce, garnitury! Nic tylko pozazdrościć, że umie wszystko tak ładnie widzieć. Życzę mu, aby to marzenie się zrealizowało i mógł się przejechać karocą :)
OdpowiedzUsuńA co do Eleny I Piotrka... Coś jeszcze działa, jakaś chemia, resztki starego uczucia, uczucia, które może już nieco wygasło, czy schowało się gdzieś głęboko, ale uczucia, które może się jeszcze rozbudzić, ożywić, z powrotem wyjść na zewnątrz. I na to liczę!
Cam
[SPAM] Masz dość długich, pokrętnych i wyczerpujących emocjonalnie opowiadań?
OdpowiedzUsuńMasz ochotę poczytać coś krótkiego i niezobowiązującego? Nie masz siły zastanawiać się nad tym,
co w następnym rozdziale wyczynią główni bohaterowie? Jeśli przynajmniej na jedno z tych pytań
odpowiedziałaś twierdząco, powinnaś koniecznie zajrzeć na www.short-volleyball-stories.blogspot.com.
To miejsce pełne siatkarskiej magii i nieskomplikowanych historii z siatkarzami w rolach głównych.
Serdecznie zapraszam, Commi. :)