Łączna liczba wyświetleń

Dedykacja

Opowiadanie dla Madynki <*@333
Za to że musiałaś się ze mną tyle męczyć :D

16 sierpnia 2012

DWA


Obudzony straszliwym jazgotem Bartek, powziął ochotę popełnić masową zbrodnię na wszystkich Nokiach i ich właścicielach na przystawkę. Ochota ta zawładnęła jego duszą tak gwałtownie, że sam kilka sekund poświęcił na zlokalizowanie źródła tego nagłego pragnienia. Źródło wydawało się jazgotać z każdego kąta pokoju, ale jak chwilę posiedział, okazało się, że Nokia wyje spod poduszki śpiącego beztrosko Nowakowskiego.
Kurkowi dwa razy zastanawiać się nie w smak. Zerwał się więc ze swojego łóżka i runął na łóżko Piotrka, czyniąc przy tym taki popłoch jakiego świat dawno nie widział. Zanim zaś do pokoju wbiegła sztafeta siatkarzy, Batrek chwycił jeszcze współlokatora za poły koszulki i ryknął zgoła nie swoim głosem, coś, co Piotrek mógł z ręką na sercu uznać za ryk godowy łosia czy innej kozy. Jako, że Kurek do parzystokopytnego nie był podobny, ani nie podobał się Nowakowskiemu szczególnie, a przy okazji był całą swoją osobą tak jakby w nieswoim łóżku, Piotr wrzasnął straceńczo i spróbował wyszarpnąć kołnierzyk z dłoni oszalałego Bartka. Nie zdało się to na nic. Gorzej, Bartek jakby doszczętnie zdurniał.
W odpowiednim momencie, do akcji wkroczył Zbyszek. Za nim pospiesznie wkicał Igła, a na ogonie dowlekli się Michał oraz Łukasz. Reszta drużyny z lepszym bądź gorszym skutkiem udawała, że śpi. Czwórka odważnych, zdumionych siatkarzy obstawiła łóżko Pita, które było w owym momencie pod władaniem Bartka, który z kolei skończywszy złorzeczyć koledze w swoim dziwnym języku, zakopał się w poduszki i jeszcze coś tam warczał.
- Wyłączcie to dziadostwo? – wydedukował sprytnie Łukasz, klaszcząc w dłonie. Zdruzgotany Piotrek zapragnął natychmiast wykonać polecenie, ale nie do końca rozumiał intencje współlokatora. I gdy otworzył usta, by zapytać...
- Piotrek! Telefon! Wyłącz bo szajba! – poinstruował gorączkowo Igła. Wtedy usłyszeli przeciągły dźwięk rozładowującej się baterii. Zanim zdążyli zareagować, Bartek bez ceregieli chwycił telefon i z dziką satysfakcją wywalił przez uchylone okno. Wsłuchali się w dźwięk nocnej ciszy, który w końcu przerwał cichy trzask. Kurek potarł skroń, jakby całe zajście okropnie go znużyło... Nokia była w stanie rozkładu na chodniku, sześć pięter niżej.
***
Bartek korzystając z okazji, bo delegacja się wyniosła, a Piotr trzymał się na jawny dystans; czmychnął do swojego łóżka z zamiarem podjęcia kontynuacji snu. Piotr natomiast, uspokoiwszy się po niedawnym szoku, usiadł ciężko na swej pryczy.
Nie widział jej 3 lata, nie utrzymywali kontaktu, nie rozstali się w złej atmosferze, ale w ich relacji nie padło też słowo ‘przyjaciele’. A jednak instynktownie oszalał ze szczęścia na jej widok. Zupełnie jakby nie było żadnego ‘tak będzie lepiej dla twojej kariery’, ani ‘zobaczysz, nie zniknę całkiem, tylko będzie mnie mniej’. Ale kiedy każde poszło swoją drogą, on nie szukał innej i czekał tylko na nią. Czekał, aż ona zrozumie, że nie niszczy jego życia zawodowego. Popełnił błąd. A może ona też popełniła jakieś błędy. On nie zareagował, kiedy przestała się pojawiać w jego mieszkaniu. Może nawet starał się tego nie widzieć. Może próbował za wszelką cenę udawać, że jest jak dawniej i Ona się rozmyśli. Uśmiechnął się do siebie siedząc w tej ciemności. Myślami mimowolnie wrócił do dnia, kiedy wszystko wydawało się być na dobrej drodze. Bo wtedy wszystko wyglądało lepiej niż sobie wymarzył. Ale tylko przez chwilę.
Elena krzątała się po pokoju, szukając szpilek. Krzątała się zamyślona, czyli z wyrazem twarzy, którego seryjni mordercy mogliby jej tylko pozazdrościć. Jak zawsze stresowała się przed wizytą u jego rodziców, jak zwykle nic nie mówiła. Spotykając jego wzrok uśmiechała się blado. Tak jakby nic się nie działo. Jakby wcale nie chciała się rozchorować, zamiast iść. Znalazła szpilki. Ze łzami w oczach spojrzała na swoje stopy. Nie mógł tego widzieć. Niecierpliwił się bardzo i podrzucał w dłoni kluczyki do samochodu. Ona szybko otarła oczy, tak zapobiegawczo. Chciała chyba szukać tych szpilek do 11:00. Aż Piotrek da jej spokój i pojedzie sam. Ale obiecała.
- Możemy iść – uśmiechnęła się promiennie. Bo kim, jak kim, ale aktorką była dobrą. On potaknął gorączkowo. Wyszli, a w zasadzie wybiegli. Wsiadając do samochodu, wiedziała, co zastanie wysiadając. Nachmurzoną panią Barbarę i rozanielonego pana Jacka. Standard. Ale tym razem było inaczej. Pani Basia przywitała ją nadzwyczaj wylewnie. A potem, po obiedzie zaprosiła na babskie pogaduchy do kuchni. Rozmawiały długo. Dwie godziny. Bite dwie godziny. Wyszła stamtąd na nogach jak z waty. Zapragnęła natychmiast wracać. Uśmiechała się przekonując, że wszystko w porządku. Cmoknięciem w policzek pożegnała panią Basię. Raz na zawsze, jak postanowiła.
- Musimy porozmawiać – stali w korku, który z każdym kolejnym klaksonem zwalniał jeszcze bardziej. Spojrzał na nią badawczo. Ale nie wyglądała na głęboko poruszoną i te dwa słowa wypadły jak informacja o pogodzie nad Bałtykiem. Miała tylko bardzo rozszerzone źrenice, jakby czegoś się bała. A tego również nie widział.
- Słucham – ale nie wiedziała jak zacząć. Nie szukała nawet słów. Włączyła radio i wyjrzała przez okno, niby po to, żeby zorientować się w sytuacji na drodze, a jednocześnie wyłącznie po to, żeby ukryć czerwone oczy.
- Długo dziś rozmawiałam z...
- Nie – zaprzeczył gwałtownie. Bo mówiła jakby miała zamiar się żegnać.
- Piotrek, ona ma rację.
- Wiem, że za nią nie przepadasz – wyszeptał gwałtownie – Nigdy się nie skarżyłaś, więc zrób to teraz!
- Ona wie, co jest dla Ciebie najlepsze. A przynajmniej tak myśli. I ja jej ufam. Muszę dać ci trochę wolności. Ale zobaczysz, nie zniknę całkiem tylko będzie mnie mniej. Doszłyśmy wspólnie do wniosku, że tak będzie lepiej dla twojej kariery.
- I nie mam tu nic do powiedzenia?
- Piotruś, nie panikuj. Będzie dobrze – ale przekonywała samą siebie. Nigdy nie widziała go w takim stanie. Wstrząśnięty. Bo ONA nigdy nie decydowała o sobie. Prawie nie miała indywidualności. A teraz podejmowała najważniejszą decyzję w ich życiu. Oddalała się od niego. Chyba tknięta złym przeczuciem przechyliła się na jego stronę, żeby złożyć pocałunek na jego policzku. Ten, który sprawił, że on przez chwilę jeszcze uśmiechał się bezwiednie, nadal nie wierząc w to, co rozbrzmiało we wnętrzu samochodu. Jakby wystarczyło łagodnie potrząsnąć głową, żeby ten pyłek niepokoju opadł na kogoś innego. A potem sznur samochodów ruszył. W stronę nowej przyszłości. W którymś momencie powiedziała wyraźnie, że to koniec. Przestali się, więc razem pojawiać. On uśmiechał się rzadziej, ona bardziej. Systematycznie robili kroki w przeciwnych kierunkach. W końcu widywał ją tylko w parku, gdy biegała z Kazanem. Wyglądała na szczęśliwą. Szczęśliwszą niż kiedykolwiek. Szczęśliwszą niż przed tym, jak zwaliła się na nią część jego kariery. Nie chciał psuć jej szczęścia, chociaż czuł, że to nie on uwolnił się od niej, a ona od niego. Któregoś dnia zaczepił ją w parku, oddał klucze i odszedł krokiem, jakim zwykli chadzać zwycięzcy, którym nie pozostało nic poza odniesionym zwycięstwem. Nic poza uniesioną głową, tak, żeby łzy nie znalazły drogi w dół. Tam gdzie on bezustannie wędrował bez jej oparcia.

6 komentarzy:

  1. Po pierwszym rozdziale myślałam, że to jakaś jego znajoma, dobra znajoma. Zaskoczyłaś mnie, nie powiem. Chociaż może i nie?
    Podjąć najważniejszą decyzję przez wzgląd na niedoszłą teściową? Zadecydować za obojga dla 'większego dobra'? Popełniła chyba najwiekszy błąd w swoim życiu. Tylko Piotrka szkoda, że nie zdążył na to wszystko zareagować, w porę zaprzeczyć i zdusić w zarodku tego 'szalonego' pomysłu...

    Czekam z niecierpliwością na trójkę! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli na latających po pokoju kartkach było coś w tym stylu, to uroczyście obiecuję, że cię zamorduję, bo wywaliłaś kawał świetnego pisania.
    Ale teraz rozdział. Nowakowski oburzony, ale słabo. Genralnie widać, że ma sporo przeciwko takiemu obrotowi sprawy, ale jakoś wielkich działań nie podejmuje. Albo wie, że to i tak na nic, albo jest leń permanentny. Żadnego nie pochwalam, jakby się mnie ktoś o coś pytał.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]
    [mwiniarski]

    OdpowiedzUsuń
  3. Akcja z nokią bezbłędna <3. Za to druga część rozdziału... Jestem pod wrażeniem, WIELKIM wrażeniem. Napisane mistrzowsko, po prostu mistrzowsko. Każde słowo idealnie dobrane. Jesteś wielka <3
    co do samej akcji, mama Piotra nie powinna podejmować decyzji za nich. I nie powinna zmuszać Eleny do 'zniknięcia'.
    Cam

    OdpowiedzUsuń
  4. jest i przeszłość! bogata, a jak inaczej. tylko przeszłość jest za nami, a co teraz, co z przyszłością? bo póki co wiem, że ta dwójka cholernie za sobą tęskniła i życie osobno im się nie widziało. wiem też, że Pani Basia lubi mącić, ohohoho.
    poza tym, myślę, że Sony Ericsson ma bardziej irytujące dźwięki ;))
    czekam na kolejny, <*@333 :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwie części rozdziału, zupełnie różne. Nie mam pojęcia, jak ty to robisz.
    Pierwsza część. Bartek. Czyli do czego zdolny jest siatkarz obudzony przez złośliwą Nokię. I akcja odwetowa. I Łukasz. Żygadło. Musiałaś?:D
    I ta druga. Poważna, smutna, bo Elena właściwie zostawiła Piotrka. Dużo wyjaśnia, ale z drugiej strony nadal niewiele wiem.
    I to jest w tym najpiękniejsze.

    i nie udało mi się wyrazić nic z tego, co czuję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, że nic nie wiem i lubie ten stan. Podoba mi sie gdy autor chce mnie czyms zaskoczyć i ma nadzieję, że tak będzie dalej:)

    OdpowiedzUsuń

Moje zdjęcie
Idealistka. Studentka fizjoterapii. Kocha sport. Pisze od 4 lat.

ARCHIWUM BLOGA