Łączna liczba wyświetleń

Dedykacja

Opowiadanie dla Madynki <*@333
Za to że musiałaś się ze mną tyle męczyć :D

9 sierpnia 2012

JEDEN


Jeden z wielu błysków, zarejestrował pierwszy krok Igły, wkraczającego na boisko. Wraz z tym krokiem, rozlegającym się na obszarze całej hali, wtłamsił się i zapał. Zapał –a jakże – porywający serce Łukasza, który kończył tłumaczyć przez telefon, dlaczego nie da rady w sobotę, cokolwiek miałoby to znaczyć.
Zapał władający również sercem Marcina, który ukradkiem dogryzał swoje śniadanie. Zapał dwóch Michałów kośkających biednego Gumę, gdy nikt nie patrzył. Zapał Kurka zapatrzonego w ochraniacze Winiarskiego. Zapał rozradowanego Nowakowskiego, umykającego przed całkiem zaspanym jeszcze Jaroszem. W końcu zaś zapał Zbyszka, wyskakującego czym prędzej z szatni, w obawie przed ręcznikiem dzierżonym przez samego Anastasiego.
I w całym tym rozgardiaszu jeden tylko Krzysiek spostrzegł, że coś tu gra nie do końca tak jak trzeba. O to rzecz jasna posądził Łukasza. Łukasz wytłumaczył się, że ostatnio idzie mu wcale nie gorzej niż samemu zainteresowanemu. Igła przyznał mu rację. Nie miał wyjścia. Ziomek faktycznie grał nieźle. Rozejrzał się więc nasz pan Krzysztof w poszukiwaniu innego winnego. Dojrzał go szybko. Ten jednak równie szybko zorientował się, że zmierzający ku niemu Igła, nie ma dobrych zamiarów. Rzucił się więc do ucieczki. Ignaczakowi :
1) nie chciało się ganiać za Bartkiem
2) nie uśmiechało się oberwać ręcznikiem, którym Andrea z nudów wywijał na prawo i lewo
3) szybkość biegu Bartka wydała się potwierdzeniem całkiem dobrej formy, co wykluczało złą grę albo jej brak.

Tak oto Krzysiek zmuszony został do przejścia się w kierunku Marcina, co by zasięgnąć rady, a może i rozwiązać dręczący go problem. Możdżonek rozejrzał się z miną, która z powodu jawnej konspiracji, nie spodobała się trenerowi. I stało się jasne. Trener nie gra! Wniosek został negatywnie rozpatrzony. Ręcznik jedynie zafurkotał. Igle przeszło przez głowę, że trener jednak gra. Inaczej na pewno nie miotałby ręcznikiem z taką mocą.
Igła uznał w końcu – zresztą słusznie – że Możdżonek dobrym doradcą nie jest. Zerknął więc na ławkę, którą obległo pół kadry. Do wyboru do koloru! Sami mądrzy ludzie! Oni na pewno pomogą.
- Misiek, coś tu nie gra – zasugerował Igła, na co wyrwany z zamyślenia, Kubiak, stanowczo się nie zgodził. Dla podkreślenia swojego stanowiska wstał i dobitnie ogłosił:
- Nie Krzysiu. Ten wazon to kot zbił – po czym ostentacyjnie usiadł, zakładając nogę na nogę. Igła zgodził się z kolegą. Kubiak był niewinny. Poza tym tak dobrze patrzyło mu z oczu... Ale nie. On nie potrafił pomóc. Ignaczak postąpił kroczek w lewo, spotykając pytające spojrzenie Bartmana.
- ZB9, coś tu nie gra – na co Zibi przytaknął z jako takim entuzjazmem. Na tym jednak rozmowa została zakończona, bo Zbyszek zerwał kontakt wzrokowy, rozglądając się z wyrzutem po głośnikach. W końcu skapitulował i wyjął z plecaka telefon. Puścił muzykę, puścił Krzysiowi oczko i jemu już wszystko grało.
- Cichy, coś tu nie gra – westchnął zrezygnowany posłaniec beznadziei, czując, że to co aktualnie wyprawia, zdecydowanie mija się z jego powołaniem. Nowakowski jednak nie odbierał. ‘Może Wi-Fi nie działa’ pomyślał Igła. Zerknął na Pita. Siedziała sobie chłopaczyna jak zaczarowana, dłońmi podpierając głowę, ze wzrokiem utkwionym w trybuny.
- Tacy to przyjaciele – skapitulował Krzysztof – Nie przejmą się nawet. Jasne! Idźcie się rozgrzewać. Zostawcie biedną sierotę na ławce. Niech płacze, aż się odwodni... – pomilczał chwilę i zawołał rozgoryczony – Ładnie to tak?! Tylko jeden... jeden Pit ze mną został. Bo nie może patrzeć jak ja się marnuję...  TO JEST PRZYJACIEL! – tylko co on tam widzi na tych trybunach, hm? – wzrok Krzyśka podążył ufnie za wzrokiem kolegi. Trybuny obsadzone częściowo dziennikarkami.

***
Nadszedł ten szczególny moment, który zdarza się przynajmniej raz w życiu i jest ważniejszy niż setki innych momentów razem wziętych. Ten moment stał się rzeczywistością, gdy Piotr uniósł wzrok znad butów, które sznurował przed zejściem z boiska. Wówczas gdzieś w trzecim rzędzie w sektorze najbliżej zejścia do szatni, mignęła mu znajoma sylwetka. Tą sylwetkę poznałby wszędzie. A jeśli nie samą sylwetkę, to motyw. Kwiat słonecznika trzymany w dłoni tej tajemniczej osoby. To musiała być ona.  Na jej widok uśmiechnął się po swojemu, tak miło mrużąc oczy. Odwzajemniła ten uśmiech z satysfakcją i rzuciła się w dół między krzesełkami. Te trzy lata w istocie nic nie znaczyły. Wypadła z trybun i natychmiast rzuciła się w jego ramiona, zawieszając kolana na jego biodrach i jeszcze mocniej ściskając łodygę słonecznika. ‘Jak w amerykańskich filmach’ prychnęła do siebie, z przeświadczeniem, że za skarby świata mu tego nie powie. Piotrka to spotkanie musiało zaskakiwać i cieszyć jednocześnie, bo chichocząc szeptał jej cos do ucha. Nie wiedziała co, ściskała tylko jego szyję, jakby był najważniejszy na świecie. A przecież był tylko synonimem słowa ‘przeszłość’.
- Co tu robisz?! – rzucili jednocześnie, kiedy postawił ją na ziemi. Mierzyli się roześmianymi oczami i wciąż trzymali za ręce. Na równocześnie postawione pytanie parsknęli śmiechem. Bo czy było coś wspanialszego i przerażającego jednocześnie, niż spotkanie na końcu świata, gdy jedno z nich dopiero zaczynało się odbudowywać, a drugie wciąż trwało w obezwładniającym amoku?

4 komentarze:

  1. Krzysiowe instynkty najwyraźniej dają o sobie znać i nie pozwalają pograć spokojnie, tylko zapewniają pokaźną dozę rozrywki w postaci zastanawiania się nad tym, co nie gra.
    Na pewno grają gracze, co z nazwy wynika. Trener, jak pokazało doświadczenie, też gra. Gdybym była ruda i wredna, to powiedziałabym, że [STOP! Przecież ja jestem ruda i wredna, w istocie.], że nie gra tylko Igła. Nie gra, bo się szlaja nie wiadomo gdzie i zastanawia nie wiadomo nad czym.
    Druga część rozdziału to już zupełnie inna historia. Historia, dokładnie jak to zauważyła bohaterka, jak z amerykańskich filmów. Ale jako że życie to nie film, zakładam, że dalej już wszystko potoczy się zupełnie niezgodnie ze scenariuszem.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]
    [mwiniarski]

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście Opera mnie nie lubi, więc zeżarło pół komentarza.
    Druga część jest niesamowita. Jeszcze nie wiem, o co dokładnie w niej chodzi. Kim jest dziewczyna z kwiatkiem. Co ją łączy albo łączyło z Piotrkiem. Ale niedługo wszystko ujawnisz. Stopniowo pewnie. Ale ujawnisz.
    A pierwsza część... Podejrzewam, że będę ją często czytać. Bo potrzebna mi inspiracja do takich zakręconych siatkarzy:) Ale mi i tak nie wyjdzie takie cudeńko.

    Baranku, kochana, najwspanialsza, niesamowita jesteś, wiesz? Niesamowita.
    Dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tia, siostry za bardzo się drą, konstruktywnego komentarza nie będzie :c
    Nie znam się na siatce, siatkarzach i mam sklerozę do imion/nazwisk (choć z grubsza ich tutaj ogarniam) i teraz, czytając ten rozdział, żałuję że nie umiem tak bardzo wciągnąć się w siatkę :c bo ci siatkarze, przynajmniej tutaj są tacy zakręceni, tacy fajni :)
    I jest jeszcze 'dziewczyna ze słonecznikiem'. Dziewczyna, jak domyslam się z przeszłości.
    Czuję, że bedzie ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam pana Igłę. Pana Igłę, któremu coś nie gra. Ale co? Bo że trener dosłownie nie gra, to wiemy nie od dziś. Koledzy grają. Muszą. Jak nie grają, to wprawiają sporą grupę ludzi w smutek.
    Ale oni przecież grają.
    I w zasadzie dobrze, że Igle coś nie gra, bo jak wszystko gra, to robi się zbyt podejrzanie. Sielankom się nie ufa, rajt?
    Druga część rozdziału, ta bardziej tajemnicza pewnie ma związek z niegraniem Igły. Niegraniem, znaczy nie-graniem. Mniejsza. Jestem w jakimś procencie pewna, że ta historia, ta amerykańska, Igłą była szyta. Ma przeszłość.
    A może zaczyna się właśnie tu i właśnie teraz, ze słonecznikiem w dłoni?
    Kto wie? Na pewno nie ja, bo swoją drogą słynę z błędnego przepowiadania losów bohaterów opowiadań. Taki talent, a raczej jego brak.
    Ubóstwiam Cię, baranku :*

    OdpowiedzUsuń

Moje zdjęcie
Idealistka. Studentka fizjoterapii. Kocha sport. Pisze od 4 lat.

ARCHIWUM BLOGA