Łączna liczba wyświetleń

Dedykacja

Opowiadanie dla Madynki <*@333
Za to że musiałaś się ze mną tyle męczyć :D

7 października 2012

DZIEWIĘĆ


Nie do przewidzenia było to, co rozpętało się na hali. Były fanfary, był Ruciak, był ozłocony trener. Był i Żygadło, który spacerował od dziennikarskiego stanowiska do stanowiska. Spacerował z uniesionymi, rozłożonymi rękami, zupełnie jakby chciał wyciskać cały świat. Ponadto powtarzał, że jest przeszczęśliwy. Właściwie po rozejrzeniu się, trudno było znaleźć kogoś nieszczęśliwego, jeśli inteligentnie wyłączyło się z obrazka : USA, ich kibiców i straszą panią, która prezentując nadzwyczaj dziki wytrzeszcz gałek ocznych, na oczach wszystkich zgromadzonych przed telewizorami, spruła swój kibicowski szalik.
Żygadło poddał obrazek jeszcze jednemu wglądowi. Zobaczył tańczących kolegów, fruwającego trenera, śpiewających kibiców i ogrom flag. W większości zaś biało-czerwonych. Jako człowiek przeszczęśliwy, powirował wesoło wśród sztabu, z nieukrywaną satysfakcją depcząc im po firmowych butach i złapany przez Jarosza, podążył w podskokach do szatni. W szatni sodoma i gomora. Gwizd, wrzask i kocia muzyka. Wszyscy – jak sam Łukasz – przeszczęśliwi. Z tej strony leci koszulka, z tej ochraniacz, z tej bandaż, Kurek uwalnia się od adidasów. A wszystko zdaje się obracać to szybciej, to wolniej, aż ulega prawom grawitacji i ląduje gdzieś pod ich nogami.
Winiarski straciwszy równowagę oparł się o drzwi i wypadł na korytarz. Siejąc spustoszenie, do drzwi ruszał i Zbyszek, więc trzeba było reagować. Kto? Ano nikt inny, tylko Żygadło.
Pomógł więc Michałowi wstać, a Zbyszkowi zastawił drzwi całym sobą. Że było go niewiele, a Zbyszek był zdeterminowany, sytuacja zaczynała się wymykać spod kontroli. Łukasz puścił ramię Michała i z niejakim wahaniem ruszył z Zibim do oberka. A potem Igła wpadł na genialny pomysł, żeby włączyć muzykę. I wtedy wparował głodny sensacji kamerzysta, uzbrojony po zęby, którym groziła strata, gdyby wpakował się zbyt blisko...

Dekorację przeżywał w kompletnym amoku. Jak zrobił ten przewrót w przód? Nie miał pojęcia. Ktoś musiał go popchnąć. Jak wskoczył na najwyższy stopień podium? Chyba go tam wnieśli. Jak utrzymał Puchar, kiedy miał go w swoich rękach? Może go ominęli? Na pewno nie daliby mu trzymać tak cennej rzeczy, gdyby widzieli, że może upuścić, prawda?
Nagrody indywidualne. Jakby Igła tak nie latał ze swoją, to on, Łukasz, wcale by nie wiedział, że były. Trzeba się było szybko ogarnąć. Uniemożliwiały to dziwne przemowy, na jakie zebrało się prezesowi. Co on tam gadał? Amok, amok, amok. Złoto Ligi Światowej. Złoto, złoto. Na jego szyi. Złoto. Sen? Nie sen?
- Jestem przeszczęśliwy – powtórzył sobie i machinalnie wykonał intrygujący pląs obejmujący również rozłożenie rąk w samolot.
- To już słyszeliśmy – upomniał go Magneto. Ale Łukasz nie słyszał, albo nie chciał słyszeć.
- JESTEM PRZESZCZĘŚLIWY! – wykrzyknął z entuzjazmem i rozkładając znowu ręce, machnął kogoś z radości w twarz. Nowakowski trzaśnięty w oko już obnosił się z zamiarem omdlenia, już zmieniał zdanie i chciał padać trupem, jak Żygadło okręcił się i tym razem w twarz dostał Zbyszek. Nie zauważył nawet śmiercionośnego ciosu. Wymachiwał swoją nagrodą. Piotrek zatoczył błędnym wzrokiem po boisku. Twarz-jest, oko-na miejscu, zamrugał- działa i ... wystrzelił w stronę trybun.
- Jestem... –zaczął podbudowany Ziomek, ale Winiar dla pewności skrępował mu ręce i dokończył radośnie : Złotym medalistą Ligi Światowej 2012
- Przeszczęśliwy – Żygadło zgromił go spojrzeniem i dołożył starań, żeby wyciskać przechodzącego obok, Kosoka.

***
Była tam. Oczywiście, że była. Stała pod ogromną biało-czerwoną flagą i gdy tylko zobaczyła, że on ku niej zmierza, rzuciła się w dół. Ból w kostce dokuczał okropnie, ale on tak troskliwie patrzył, gdy przeciskała się przez tłum... Pokazała plakietkę ochronie, wypuścili ją. Była tam, bo obiecała. Była, dla jego dobra. Nie chciała mu robić problemów. Nie chciała się afiszować słabością do niego przed całym światem. Ale on chyba o to nie dbał. Nie dbał na pewno, bo gdy ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymał ją stanowczo. Uśmiechał się po swojemu, tak miło mrużąc oczy. I tak bardzo chciałaby mieć te jego oczy na wyłączność. Mogła. Przez jedną długą chwilę, kiedy pochylał się, żeby ją przytulić. Przytulić. Nic więcej. A jednak znaczyło to stokroć tyle co jakikolwiek inny gest z jego strony. Może w tym momencie oboje dorośli, żeby zacząć coś...
- Gratuluję Piotruś – a on nie miał nawet siły jej upominać, że nie lubi gdy tak się do niego mówi. Właściwie uwielbiał, gdy robiła mu na przekór i wymyślała coraz to głupsze i ohydnie urocze pseudonimy, z których tak chętnie się śmiała – Było wspaniale! Teraz masz wszystko, czego chciałeś. Jestem z Ciebie dumna.
- Nie mam tego najważniejszego
- Masz – mruknęła, rozpaczliwie próbując wyrównać oddech – Masz, Piotrek. Właśnie teraz masz.
- Nie dasz nam szansy – uniósł głowę, że by spojrzeć na śpiewające trybuny.
- MASZ – powtórzyła łamiącym się głosem, ale ‘Pieśń o Małym Rycerzu’ utwierdziła ją w przekonaniu, że losowi jednak nie da się pomóc, choćby się nie wiadomo jak głośno krzyczało. Los śpiewał, a ona uniosła głowę. Spojrzała mu w oczy. Los i tym razem nie dał się oszukać. A może powinna próbować działać pochopnie? Nagle? Niespodziewanie? Bo gdy tylko otworzyła usta, żeby zgodnie sumieniem odpowiedzieć ‘jest szansa’, przybiegł Ignaczak z aparatem.

***
Wystukała rytmicznie znajomy sobie do bólu numer, żeby z ponurą satysfakcją oznajmić,  że właśnie zaprzepaściła największą szansę swojego życia. Powitał ją uprzejmy głos, który również doskonale znała, a teraz musiała doświadczyć wątpliwej przyjemności słuchania go.
- Dotrzymałam swojej części umowy.


~~~
Po zgubieniu kolejnego zeszytu z opowiadaniem, popadam w stany lękowe.

5 komentarzy:

  1. WOAH JAKA UMOWA WTF W OGÓLE O CO CHODZI GADAĆ MI TU ZARAZ

    Szkoda mi Piotrka. Naprawdę, z rozdziału na rozdział coraz bardziej. I mam nadzieję, że niedługo będę się razem z nim cieszyć. Nie z medalu. Z miłości.

    I Żygadło. Żygadło nas nie rozpieszcza. Ale kochamy Żygadło. Ziomek. Kochany. Najcudowniejszy. I w ogóle.

    cudowny rozdział, Baranku, cudowny♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja też bym skrępowała Ziomka. Tyle, ze ja bym sobie Go do łóżka przywiązała w sypialni:)
    Co do drugiej części to o co chodzi z tą tajemnicza końcówką???>

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja ci mówię- to brat. Dziwi mnie tylko to, że tak długo się do niczego nie przyznaje. Hm, ciekawe. Ale NIE MA INNEJ MOŻLIWOŚCI (chyba że masz w domu krasnoludki).
    Co za umowa, hę? umowa, która najprawdopodobniej była przyczyną tego, że szansy jednak nie będzie. Chyba że to Ignaczak spartolił wszystko tą swoją kamerzyną i obecnością.
    Najlepszy wniosek z tego jest taki, że odpowiedzi na pytania ważne należy udzielać tak szybko, jak to jest tylko możliwe.
    Pozdrawiam.
    [droga--do--gwiazd]

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twoje opisy. Są genialne <3
    umowa. co to za umowa? mam złe przeczucia, bardzo złe. Bardzo, bardzo złe. Więc dodaj szybko następny rozdział, bym mogła się przekonać, ze moje przeczucia są błędne!
    <3

    OdpowiedzUsuń
  5. woah, woah, co za umowa? ;o
    i ten, Ignaczak to ma jednak wyczucie. Najgorsze, jakie kiedykolwiek widziałam. Ale chociaż nie wiem jakbym chciała iść i na niego teraz nakrzyczeć, nie umiałabym. bo to Igła.
    ale jednak przerwał magiczną chwilę. więc znów zaczynam się wahać, czy aby nie trzeba by było mu lekko grzmotnąć.
    a potem ta umowa.
    i już nie wiem nic.

    OdpowiedzUsuń

Moje zdjęcie
Idealistka. Studentka fizjoterapii. Kocha sport. Pisze od 4 lat.

ARCHIWUM BLOGA