Nie
do przewidzenia było to, co rozpętało się na hali. Były fanfary, był Ruciak,
był ozłocony trener. Był i Żygadło, który spacerował od dziennikarskiego stanowiska
do stanowiska. Spacerował z uniesionymi, rozłożonymi rękami, zupełnie jakby
chciał wyciskać cały świat. Ponadto powtarzał, że jest przeszczęśliwy. Właściwie
po rozejrzeniu się, trudno było znaleźć kogoś nieszczęśliwego, jeśli
inteligentnie wyłączyło się z obrazka : USA, ich kibiców i straszą panią, która
prezentując nadzwyczaj dziki wytrzeszcz gałek ocznych, na oczach wszystkich zgromadzonych
przed telewizorami, spruła swój kibicowski szalik.
Żygadło
poddał obrazek jeszcze jednemu wglądowi. Zobaczył tańczących kolegów,
fruwającego trenera, śpiewających kibiców i ogrom flag. W większości zaś
biało-czerwonych. Jako człowiek przeszczęśliwy, powirował wesoło wśród sztabu,
z nieukrywaną satysfakcją depcząc im po firmowych butach i złapany przez
Jarosza, podążył w podskokach do szatni. W szatni sodoma i gomora. Gwizd,
wrzask i kocia muzyka. Wszyscy – jak sam Łukasz – przeszczęśliwi. Z tej strony
leci koszulka, z tej ochraniacz, z tej bandaż, Kurek uwalnia się od adidasów. A
wszystko zdaje się obracać to szybciej, to wolniej, aż ulega prawom grawitacji
i ląduje gdzieś pod ich nogami.
Winiarski
straciwszy równowagę oparł się o drzwi i wypadł na korytarz. Siejąc
spustoszenie, do drzwi ruszał i Zbyszek, więc trzeba było reagować. Kto? Ano
nikt inny, tylko Żygadło.
Pomógł
więc Michałowi wstać, a Zbyszkowi zastawił drzwi całym sobą. Że było go
niewiele, a Zbyszek był zdeterminowany, sytuacja zaczynała się wymykać spod
kontroli. Łukasz puścił ramię Michała i z niejakim wahaniem ruszył z Zibim do
oberka. A potem Igła wpadł na genialny pomysł, żeby włączyć muzykę. I wtedy
wparował głodny sensacji kamerzysta, uzbrojony po zęby, którym groziła strata,
gdyby wpakował się zbyt blisko...
Dekorację
przeżywał w kompletnym amoku. Jak zrobił ten przewrót w przód? Nie miał
pojęcia. Ktoś musiał go popchnąć. Jak wskoczył na najwyższy stopień podium?
Chyba go tam wnieśli. Jak utrzymał Puchar, kiedy miał go w swoich rękach? Może
go ominęli? Na pewno nie daliby mu trzymać tak cennej rzeczy, gdyby widzieli,
że może upuścić, prawda?
Nagrody
indywidualne. Jakby Igła tak nie latał ze swoją, to on, Łukasz, wcale by nie
wiedział, że były. Trzeba się było szybko ogarnąć. Uniemożliwiały to dziwne
przemowy, na jakie zebrało się prezesowi. Co on tam gadał? Amok, amok, amok.
Złoto Ligi Światowej. Złoto, złoto. Na jego szyi. Złoto. Sen? Nie sen?
-
Jestem przeszczęśliwy – powtórzył sobie i machinalnie wykonał intrygujący pląs
obejmujący również rozłożenie rąk w samolot.
-
To już słyszeliśmy – upomniał go Magneto. Ale Łukasz nie słyszał, albo nie
chciał słyszeć.
-
JESTEM PRZESZCZĘŚLIWY! – wykrzyknął z entuzjazmem i rozkładając znowu ręce,
machnął kogoś z radości w twarz. Nowakowski trzaśnięty w oko już obnosił się z
zamiarem omdlenia, już zmieniał zdanie i chciał padać trupem, jak Żygadło
okręcił się i tym razem w twarz dostał Zbyszek. Nie zauważył nawet śmiercionośnego
ciosu. Wymachiwał swoją nagrodą. Piotrek zatoczył błędnym wzrokiem po boisku.
Twarz-jest, oko-na miejscu, zamrugał- działa i ... wystrzelił w stronę trybun.
-
Jestem... –zaczął podbudowany Ziomek, ale Winiar dla pewności skrępował mu ręce
i dokończył radośnie : Złotym medalistą Ligi Światowej 2012
-
Przeszczęśliwy – Żygadło zgromił go spojrzeniem i dołożył starań, żeby wyciskać
przechodzącego obok, Kosoka.
***
Była
tam. Oczywiście, że była. Stała pod ogromną biało-czerwoną flagą i gdy tylko
zobaczyła, że on ku niej zmierza, rzuciła się w dół. Ból w kostce dokuczał
okropnie, ale on tak troskliwie patrzył, gdy przeciskała się przez tłum...
Pokazała plakietkę ochronie, wypuścili ją. Była tam, bo obiecała. Była, dla
jego dobra. Nie chciała mu robić problemów. Nie chciała się afiszować słabością
do niego przed całym światem. Ale on chyba o to nie dbał. Nie dbał na pewno, bo
gdy ruszyła w stronę wyjścia, zatrzymał ją stanowczo. Uśmiechał się po swojemu,
tak miło mrużąc oczy. I tak bardzo chciałaby mieć te jego oczy na wyłączność.
Mogła. Przez jedną długą chwilę, kiedy pochylał się, żeby ją przytulić.
Przytulić. Nic więcej. A jednak znaczyło to stokroć tyle co jakikolwiek inny
gest z jego strony. Może w tym momencie oboje dorośli, żeby zacząć coś...
-
Gratuluję Piotruś – a on nie miał nawet siły jej upominać, że nie lubi gdy tak
się do niego mówi. Właściwie uwielbiał, gdy robiła mu na przekór i wymyślała
coraz to głupsze i ohydnie urocze pseudonimy, z których tak chętnie się śmiała –
Było wspaniale! Teraz masz wszystko, czego chciałeś. Jestem z Ciebie dumna.
-
Nie mam tego najważniejszego
-
Masz – mruknęła, rozpaczliwie próbując wyrównać oddech – Masz, Piotrek. Właśnie
teraz masz.
-
Nie dasz nam szansy – uniósł głowę, że by spojrzeć na śpiewające trybuny.
-
MASZ – powtórzyła łamiącym się głosem, ale ‘Pieśń o Małym Rycerzu’ utwierdziła
ją w przekonaniu, że losowi jednak nie da się pomóc, choćby się nie wiadomo jak
głośno krzyczało. Los śpiewał, a ona uniosła głowę. Spojrzała mu w oczy. Los i
tym razem nie dał się oszukać. A może powinna próbować działać pochopnie?
Nagle? Niespodziewanie? Bo gdy tylko otworzyła usta, żeby zgodnie sumieniem
odpowiedzieć ‘jest szansa’, przybiegł Ignaczak z aparatem.
***
Wystukała
rytmicznie znajomy sobie do bólu numer, żeby z ponurą satysfakcją
oznajmić, że właśnie zaprzepaściła
największą szansę swojego życia. Powitał ją uprzejmy głos, który również
doskonale znała, a teraz musiała doświadczyć wątpliwej przyjemności słuchania
go.
-
Dotrzymałam swojej części umowy.
~~~
Po zgubieniu kolejnego zeszytu z opowiadaniem, popadam w stany lękowe.
WOAH JAKA UMOWA WTF W OGÓLE O CO CHODZI GADAĆ MI TU ZARAZ
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Piotrka. Naprawdę, z rozdziału na rozdział coraz bardziej. I mam nadzieję, że niedługo będę się razem z nim cieszyć. Nie z medalu. Z miłości.
I Żygadło. Żygadło nas nie rozpieszcza. Ale kochamy Żygadło. Ziomek. Kochany. Najcudowniejszy. I w ogóle.
cudowny rozdział, Baranku, cudowny♥
No ja też bym skrępowała Ziomka. Tyle, ze ja bym sobie Go do łóżka przywiązała w sypialni:)
OdpowiedzUsuńCo do drugiej części to o co chodzi z tą tajemnicza końcówką???>
Ja ci mówię- to brat. Dziwi mnie tylko to, że tak długo się do niczego nie przyznaje. Hm, ciekawe. Ale NIE MA INNEJ MOŻLIWOŚCI (chyba że masz w domu krasnoludki).
OdpowiedzUsuńCo za umowa, hę? umowa, która najprawdopodobniej była przyczyną tego, że szansy jednak nie będzie. Chyba że to Ignaczak spartolił wszystko tą swoją kamerzyną i obecnością.
Najlepszy wniosek z tego jest taki, że odpowiedzi na pytania ważne należy udzielać tak szybko, jak to jest tylko możliwe.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
Uwielbiam twoje opisy. Są genialne <3
OdpowiedzUsuńumowa. co to za umowa? mam złe przeczucia, bardzo złe. Bardzo, bardzo złe. Więc dodaj szybko następny rozdział, bym mogła się przekonać, ze moje przeczucia są błędne!
<3
woah, woah, co za umowa? ;o
OdpowiedzUsuńi ten, Ignaczak to ma jednak wyczucie. Najgorsze, jakie kiedykolwiek widziałam. Ale chociaż nie wiem jakbym chciała iść i na niego teraz nakrzyczeć, nie umiałabym. bo to Igła.
ale jednak przerwał magiczną chwilę. więc znów zaczynam się wahać, czy aby nie trzeba by było mu lekko grzmotnąć.
a potem ta umowa.
i już nie wiem nic.