-
Tańcowały dwa Michały – wył Winiarski – Jeden duży, drugi mały – było to
faktem, chociaż dzikie pląsy wstyd było nazwać tańcem. Rzecz działa się
szczęśliwie w szatni, ale niebezpiecznie krok po kroku wędrowała w stronę
wyjścia. Prawdą było, że zwycięstwo nad Brazylią musiało cieszyć i cieszyło,
ale czy wymagało ofiary w postaci połowy uraczonej śpiewami, kadry? Widocznie.
Nikt specjalnie nie protestował.
Tańcujące
Michały (Kubiak i Ruciak) nie widziały w swoich wyrazach radości nic złego.
Więcej – do podobnej aktywności zachęcały także współtowarzyszy, których
rozrzuciło po całej szatni. Skutek był właściwie marny, bo tylko Winiarski
podskakiwał jak w amoku i rzucało nim dziwnie na boki. Winiarski bawił się
doskonale. W przerwach, kiedy łapał równowagę, zawodził coś, czego za cholerę
nie próbowali zrozumieć.
-
Tańcowały trzy Michały. Dwóch wysokich, jeden mały – rzucił radośnie Krzysiek,
majstrując coś przy swojej niezniszczalnej kamerze, która chwilę później poszła
w obieg po pomieszczeniu. Tancerze uznali śpiew Igły za bardzo dobry omen,
chociaż sił było coraz mniej i dzikie pląsy zamieniły się w podrygi podobne do
skutku działania paralizatora. Jeszcze coś skandując rozeszli się po szatni,
celem zebrania swoich rzeczy, które jako jedyne zaścielały teraz różne
fragmenty podłogi.
-
Tańcowały trzy Michały – wrzasnął z progu Winiar, a za drzwiami dokończył
wesoło – Dwa gamonie i wspaniały – za co nie dostał bezpośrednio on, a drzwi
ugodzone adidasem Kubiaka. Po chwili wrócił w podskokach (Winiarski, nie adidas),
napotykając dwa naburmuszone Michały, którym coś za szybko ta złość mijała i...
spojrzenie ocząt Nowakowskiego. Zatroskał się nam Michał, bo spojrzenie
Piotrkowych oczu było za smutne jak na dzień wygranej z odwiecznym wrogiem.
-
Nie dostałeś śniadania – odgadł szybko, podając koledze butelkę z wodą.
-
Co?
-
Co?
-
A’propos śniadania – zaczął Marcin Niedożywiony Możdżonek, ale Winiarski
pospiesznie stłumił strajk głodowy.
-
Siała baba mak... – zaintonował z entuzjazmem, widząc że Piotrkowi nie pomoże; a wnet po szatni potoczyło się chóralne, chociaż już nie tak entuzjastyczne –
NIE WIEDZIAŁA JAK.
Michał
jak każdy normalny człowiek zauważył po wyjściu z szatni, że nie ma butów. Nie,
nie. To nie to. Że potrzebuje od życia czegoś więcej. Więcej od żony, dzieci i
siatkówki, wyłączając z rozwiązań kochankę. Pragnienie ‘czegoś więcej’,
niezaspokojone groziło ofiarami o różnym stopniu poszkodowania. Pierwszym
ofiarem jaki się Winiarowi nawinął, był Michał Kubiak, beztrosko wymachujący
plecakiem podczas wędrówki prawie ramię w ramię z samym zainteresowanym.
-
Dziku. Spójrz na mnie i dokończ zdanie „Michałowi Winiarskiemu brakuje...”
-
Piątej klepki – odpowiedział bez zastanowienia Kubiak, rzucając plecakiem na
miejsce, które bezceremonialnie chciał zająć Ruciak.
Odpowiedź,
jak nietrudno zgadnąć, nie usatysfakcjonowała naszego desperata. Następny ofiar
już usadowił się na swoim miejscu i z chytrym uśmiechem zaglądał Kurkowi przez
ramię.
-
Zbyszek! Spójrz na mnie i powiedz...
-
Rozrywki – uciął, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, ale
spojrzenie Anastasiego, które dziwnym trafem zawędrowało na same tyły i
wyrażało głęboką odrazę, jakby trener faktycznie zrozumiał intencje swojego podopiecznego,
nakłoniło Zbyszka do wyjaśnień – Do naszych rozrywek zaliczamy kolejno :
obiadek – Igła tłumaczy, trener kiwa głową – masażyk – Igła tłumaczy, trener
kiwa głową – bilardzik, ale nie za dużo – trener kiwa głową, chociaż Igła nie
tłumaczy – kolacyjka i w porywach Czarny Piotruś
-
Ej! – oburzył się bynajmniej nie czarny, a raczej cichy Piotruś.
-
... Albo bingo. Oczywiście w granicach przyzwoitości – zakończył Zbyszek.
-
Za to Cię lubię Zbyszek – mruknął z aprobatą Andrea, po czym jeszcze raz kiwnął
głową, przeanalizował i ryknął śmiechem, szturchając przerażonego Winiarskiego.
-
Marcin – jęknął Michał, co zabrzmiało
niczym ‘ostojo moja’- Czego mi brakuje?
-
Winiarski – westchnął kapitan, lustrując kolegę od stóp do czubka zdeterminowanej
głowy. – Suchotniku. Ja ci powiem, czego ci brakuje.
-
Mhm?
-
Śniadania. Wyglądasz jak nadgryziona ość.
***
Ujęła
smycz w dłoń. Kazan uniósł czarny łeb w geście podzięki. Westchnęła ciężko,
ustawiając go na chodniku. Kazan był średniej wielkości owczarkiem holenderskim.
Cholernie ciężkim owczarkiem holenderskim. Ale już było dobrze. Całkiem dobrze.
Ruszyli spokojnie bułgarską ulicą, a w powietrzu z szumem przejeżdżających samochodów
mieszał się tylko furkot niewielkich kółeczek, uderzających o kostkę
chodnikową.
Kazan
pewnie merdałby teraz ogonem. Zawsze lubił wieczorne spacery, szczególnie te w
okolicy, której nie znał.
-
Wrócę – powiedziała sobie na głos. Kazan opuścił głowę, węsząc po chodniku. Mijali
kolejnych zapędzonych przechodniów. – Wrócę, ale nie teraz – postanowiła, jeszcze
głośniej. Nagle Blaine przestał się liczyć. Kim był zaś Blaine? Poprzestańmy na
fakcie, że był. Nieodwołalnie. Przynajmniej chwilowo, nieodwołalnie. Co mówiła
mama? Na pewno coś mądrego, o czym powinno się pamiętać. Nie znajduj nikogo innego,
po to by zapomnieć o tym, kogo kochasz? Ale w tym wypadku to było coś bardziej
skomplikowanego. Znalazła kogoś innego, po to, żeby nie obarczać kogoś, kogo
kochała, tym, czego z pewnością by nie zdołał unieść.
-
jakbym go teraz spotkała to bym wróciła – ale to mijało się z prawdą. Poprawiła okulary. Wtedy
pewnie zapytałby co się stało z Kazanem. A do tego na razie dopuścić nie mogła.
Za wszelką cenę. Kółeczka zafurkotały, wskakując na studzienkę kanalizacyjną...
Kazan nie ma nóg??
OdpowiedzUsuńCzemu ona nie chce wrócić do Piotra???
Czego brakuje Winiarowi???
Trzy pytania, które spędzają mi sen z powiek!
Dwa Michały. Wróć, trzy Michały. Me likey. I me likey Winiara, któremu brakuje piątej klepki, rozrywki i śniadania. I dyplomatyczny Zibi, usłużny tłumacz-kamerzysta Igła i wszyscy.
OdpowiedzUsuńO, właśnie. Śniło mi się, że Igła napisał, na swojej stronie, obiecał, że wystąpi na następnych Igrzyskach, on, Guma, Ziomek, cała drużyna, która występowała w tym roku. Mogłoby tak być, nie? Nikt by nie miał nic przeciwko.
Zapominanie o kimś, kogo się kocha, jest trudne. I związek z kimś innym to na pewno nie jest sposób na to zapominanie. Ale ludzie i tak się w to pakują, bo wierzą, że może być lepiej. Że może pokochają to zapomnienie.
Ale podejrzewam, że o Piotrku nie jest łatwo zapomnieć.
Dziękuję Ci, Baranku. Za wszystko Ci dziękuję.
Mimo natłoku odpowiedzi, które Winiar otrzymał na zadane przez siebie pytanie, mam wrażenie, że usatysfakcjonowany to on tym nie jest. Albo uważa, że tak naprawdę ma piątą klepkę, albo posiada coś na kształt kobiecej intuicji [najprawdopodobniej, zważywszy na płeć, można by to nazwać męską intuicją]], która nie pozwala mu satysfakcji zaznać.
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze, bo dzięki temu będzie miał zajęcie nawet kiedy zje już to śniadanie.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]
[mwiniarski]
no dobra. tańcowały trzy Michały, a madyna pieje z zachwytu nad
OdpowiedzUsuńa) trzema Michałami
b) problemami Winiarskiego
c) całokształtem rozdziału.
nad drugą częścią, która wciąż zostaje nieco tajemnicza, choć nie tak bardzo jak na początku, też. pieje nad talentem Baranka i apeluje o kolejny rozdział, a potem o kolejne opowiadanie, a potem o jeszcze więcej :)