Zbyszek wychodząc na
boisko był święcie przekonany, że między pierwszym a drugim setem uda się do
krainy, z której poprzedniej nocy wyzwolił go Kubiak. Sam Kubiak nie wyglądał
na szczególnie zmęczonego, a raczej na człowieka, któremu niebo spadło na
głowę. W tym pozytywnym, ale równie niebezpiecznym sensie. Kubiak wesół jak
zazwyczaj, podskakiwał w kwadracie dla rezerwowych. Zbyszek zdobył się na
więcej niż oczekiwał – wytężył swój umysł, wytrzeszczył swe oczy i celując
śmiercionośnym spojrzeniem w kierunku przyjaciela-hazardzisty, oczekiwał na
cudowne objawienie swojej super mocy, na którą wszakże czekał od wczesnych lat
dziecięcych. Michał urzeczony gestem Zbyszka, który to gest odczytał
niewłaściwie, bo był bez okularów; ułożył palce w serduszko, wyszczerzył się i
zakrzyknął na całą halę ‘POWODZENIA!’. Cichy natomiast półgłosem poinformował
Bartmana, w czasie której czynności życiowej, jego kot robił takie oczy. Zibi
przejrzał na wytrzeszczone patrzałki, potrząsnął głową i znowu wyglądał jak on
we własnej osobie, a nie jakiśtam Piotrkowi kot robiący cośtam.
Zwycięstwo z Kubą
przyszło. Niełatwo, ale też nie tak znowu trudno. Zbyszko Niewyspany
OdczepSięOdeMnieKubiak Bartman, podskoczył kilka razy z radości i ziewając
przeciągle, jako pierwszy ruszył w kierunku szatni. Powrócił stamtąd szybciej
niż poszedł, zawrócony przez trenera.
- Wywiady, Zbyszek – i w
ten sposób Bartman został porwany w wir kamer, mikrofonów, ślicznych
reporterek, mniej ślicznych dziennikarzy i miliony kabli, pałętających się po
boisku. Niby pełna kulturka, niby wszyscy po kolei, niby autograf tylko dla
Gosi, Kasi i Marcysi. Niby krótko i na temat, a zawał go brał, kiedy słyszał
setne pytanie o ocenę gry drużyny. Ostatniemu dziennikarzowi posłał spojrzenie
mówiące o tym jak chce mu się spać i podziękował. Potem się pouśmiechał. Do
kamery, do reporterki, do Łukasza, do Kuby, do trenera i do drzwi szatni. Kiedy
stwierdził, że jeszcze minuta, a ruszy przez tłum choćby i na czterech, złapał
za kołnierzyk, stojącego najbliżej, Kurka i szybko wypchnął go w pole rażenia
mikrofonu jakiejś dziennikarzyny, obierając kierunek „BRAMY RAJU”. W
bezwarunkowych pląsach i podskokach dotarł do Ziemi Obiecanej. Szarpnął drzwi.
Raz, drugi, dziesiąty. Pomógł sobie nogą. Głową. Na koniec wykonał piruet, w
którym nie było za grosz wcześniejszego entuzjazmu. W korytarzyku stał Andrea,
a na jego szyi dyndały klucze.
- Zbyszek – rzekł po
ojcowsku Największy Mentor, z trudem powstrzymując uśmiech.
- Tak. Wywiady –
westchnął ZB9 i wydawszy sobie rozkaz ‘odmaszerować’, wykonał.
***
- Jak to dobrze, że mamy
dar zapominania – powiedziała na powitanie, przechylając się przez bandę.
Piotrek bez wahania odpowiedział uściskiem na uścisk. Jeśli miało to być coś w
rodzaju gratulacji, zostało pozytywnie rozpatrzone.
- Dar? – upewnił się,
chociaż wcale nie chciał rozwijać tego tematu. Elena uśmiechnęła się i uniosła
głowę. We włosy miała wplątany wyjątkowo okazały kwiat słonecznika. Ten,
który...
- Masz pyłek na nosie –
podała mu chusteczkę – Tak, dar. Bo zapominamy i to, co dobre i to, co złe. A z
czasem nawet tych dobrych rzeczy nie chce się pamiętać. Chcesz jeszcze jedną?
- Jeszcze jedną CO? –
uniknęła jego spojrzenia, poprawiając ozdobę na włosach. Pewnie przewidziała
ten gest.
- Chusteczkę jeszcze
jedną – poinformowała i podała mu całą paczuszkę, nie czekając na odpowiedź.
Przecież nie pytała o szansę, nie, nie. Ani o nadzieję, ani o wiarę, ani o
miłość. Mogłaby zapytać, czy chce jeszcze jedną miłość? Nonsens. Parsknął
śmiechem, chociaż wcale go ta świadomość nie cieszyła.
- Jest ok? – spytał,
prezentując jej swój profil.
- Jak na Ciebie, chyba
nawet ujdzie – czyli tu też nie dała się sprowokować. Nawet uśmiechnęła się z
nieco złośliwą satysfakcją. Mógł to zignorować. Mógł. Mógł nie brnąć w taką grę
słów, z jakiej ona zawsze wychodziła obronną ręką. Mógł.
- Chyba? Czyli nie
widzisz za dobrze?
- Tu mnie masz! –
wykrzyknęła
- Więc...
- NOSZĘ SOCZEWKI! –
zawołała nie rezygnując z głośności, a na dowód, że mówi prawdę, wyjęła jedną z
prawego oka. Uprzedziła go, bo on miał inne plany na taką sytuację. Ale
spanikowała, bo podetknęła mu swoją soczewkę pod nachyloną niebezpiecznie
twarz. Usiłował skupić się na tym, żeby się nie zarumienić. Bo jak mógłby
wytłumaczyć fakt, że w ciągu ułamka sekundy jego głowa zmieniła położenie o
ładne 50 stopni? Że stracił panowanie nad sobą? Że coś wróciło? Że... Soczewka. Uratowała mu honor i Bóg wie co jeszcze.
- Ładna – bąknął.
- Soczewka?
- Ładna soczewka –
potwierdził kiwnięciem głowy i przechylił głowę, niby po to, żeby lepiej się
przyjrzeć lśniącej soczewce. Z sekundy na sekundę czuł się bardziej zażenowany
sytuacją. A potem go olśniło – Od kiedy nosisz soczewki?
- Ooch. Od niedawna –
cień zdenerwowania przemknął przez jej czoło. Gdy tylko Piotr wrócił do pozycji
pionowej, bezwiednie usunęła rękę znad bandy. Bariera opadła na chwilę. Na
chwilę, kiedy soczewka wędrowała w swoje miejsce przeznaczenia. A potem na
miejscu za bandą pojawił się Blaine.
- Piotrek, Blaine.
Blaine, Piotrek. Piotrek, Blaine to mój partner.
Kurtyna opadła. Partner,
w domyśle facet. Jej facet. Więc miała kogoś. Już kogoś miała. Ona kogoś miała,
a on tyle czekał. Może nie intensywnie, ale za to cierpliwie. Naprawdę
cierpliwie. Dostrzegła ból w jego oczach, kiedy mówił, że miło mu poznać
Blaine’a. Chyba miał już tego dosyć, bo uśmiechnął się jeszcze blado i odszedł,
usprawiedliwiając się faktem, że Anastasi zaplanował jakiś trening niedługo po
meczu. Ale tak naprawdę uciekał, bo bał się bólu. A może zaznał go po prostu
zbyt wiele, żeby sobie pozwolić na więcej. Krew pulsowała mu w skroniach. Był
Cichy. To, co miał, powinno było mu wystarczyć, skoro nie potrafił walczyć o
swoje.
Pierwsza część bardzo zabawna, druga natomiast sprawiła, że żal mi się zrobiło Piotra!!!
OdpowiedzUsuńpierwsza część - turlałam się. międzyczasie wypierając z głowy Tytka, wyobrażałam sobie tą sytuację. i Kubiaka. i jeszcze bardziej się śmiałam, choć słowo "mentor" wywołało falę dreszczy.
OdpowiedzUsuńdruga część - zrobiło się poważnie. zrobiło się żal, przykro. zrobiło się niezręcznie. słowem - dziwnie. i aż żałuję, że nie ma polskiego odpowiednika słowa 'awkward' bo ono idealnie opisuję tą sytuację. jestę poliglotę? ;o
za dużo, za dużo powiadam!
:*
awww, uwielbiam humor w tym opowiadaniu. twój humor. Jesteście fantastyczni! ;D
OdpowiedzUsuńŁadna soczewka, hyhy :3
Blaine, czyli jak zaczynają się bardzo wysokie schody. Biedny Piotrek, biedny.
Cam
A, przepraszam,gdzie tu jest problem,żeby Cichy stał się nagle Głośny i zaczął o swoje walczyć tak bardzo, jak się tylko da? Jak tak dalej pójdzie, to on sobie swoje życie poogląda z boku, jak kiepski film. Ale jeśli jemu odpowiada taka sytuacja, w której sprzed nosa sprzątają mu to, co najlepsze i potrzebne do szczęścia, to droga wolna, może sobie tak stać dalej.
OdpowiedzUsuńKtoś inny przeżyje jego życie. Za niego.
Pozdrawiam.
[droga--do--gwiazd]