Szli
gęsiego z samolotu. Tłum wiernych i mniej wiernych fanów słychać było już w
miejscu, gdzie siatkarze właśnie sobie dreptali. Przy jednej z bramek nagle przystanęli.
Korek został powitany zirytowanymi uwagami Jarosza, który za wszelką cenę chciał
się dowiedzieć, co toruje im drogę chwały. Prawie natychmiast podburzyło to
Kosoka. I on zaczął wysyłać sygnały zniecierpliwienia. Krok za krokiem, coraz
mozolniej, posuwali się naprzód.
-
Bartek? – mruknął Cichy, wyciągając szyję, żeby dojrzeć co dzieje się na
początku kolejki.
-
No?
-
Na co czekamy?
-
Zbyszek mówi, że kwiatki rozdają – i rzeczywiście, w końcu w pierwszym szeregu,
pięść Bartmana uniosła się w geście triumfu, jakby oznajmiając, że właśnie
wyszła na wolność wraz ze swoim właścicielem.
-
Słuchaaaaj... A jakie to kwiatki? – na co Kurek zdrowo strzelił go w czoło.
-
Kwiatek jak kwiatek. Masz go wziąć, pouśmiechać się, podziękować i iść dalej...
Dotarli
do stanowiska wolontariuszek, które Winiarski nazwał powitaczkami i z nazwą nie
chciał się rozstać nawet pod groźbą tachania walizki Ziomka. Dotarli wszakże po
długiej przerwie i nie było z nimi dwóch kolegów, gdyż niespodziewanie zginął
Kubiak, utrzymujący że jak nie opchnie Ignaczaka tortillą, to może wcale nie
wracać. Wolontariuszka...
-
Powitaczka – wyszczerzył się Winiarski, spoglądając na Kurka ponad głową Ruciaka.
Powitaczka.
Pogódźmy się z faktem. Powitaczka bez słowa wepchnęła im po kwiatku i nakazała
złożyć sobie na koszulce autografy. Piotrek zorientował się, jakiego kwiatka
trzyma w dłoni, dopiero gdy dostał drugim takim samym w nos od nadzwyczaj rozbawionego
Winiarskiego.
-
Powitaczka ma męża. Obrączkę ma. Chłopie, co ja ci zrobiłem?! – warknął Nowakowski,
odsuwając rękę Winiarskiego, dzierżącą kwiatka, na bezpieczną odległość. Potem
rzucił spojrzenie na rząd kolegów, wymachujących otrzymanymi badylami, po które
stali w kolejce ładne 20 minut... i poczuł niemiłe łaskotanie w gardle. Armia słoneczników.
Nie myśląc nad tym, co robi, zaczął przeszukiwać wzrokiem zebrane tłumy. Elena nie miała prawa tutaj być. Wiedział doskonale, że została w Bułgarii. Nie sama.
Odwrócił
nawet głowę w stronę wol... powitaczek. A jednak skończywszy analizować wszystkie
wpatrzone w siatkarzy, oczy, poczuł się jakby dostał w twarz. Już było po
wszystkim. Można było wracać do rzeczywistości. To co wydarzyło się i to co się
nie wydarzyło w Bułgarii, powinno na zawsze pozostać w Bułgarii.
-
No i koniec – rzucił wesoło Kurek. Potem to dokańczał, w sobie tylko znany
sposób. Ale Piotrek zrozumiał tak jak chciał. Zazwyczaj rozumiał tak jak czuł,
że powinien rozumieć. Po swojemu. Istotnie był to koniec. Prawie natychmiast w
to uwierzył. Podsunęli mu mikrofon przed twarz. Nie miał już nic do dodania.
Wszystko zostało już powiedziane, w każdej sprawie. Podziękował tylko. Bo
naprawdę miał za co. Na chwilę wtulił nos w kwiat słonecznika. To był symbol. A
on miał wybór. I wybrał najlepiej jak potrafił. Zrobił w końcu to, co naprawdę
słuszne. Wychodząc z terenu lotniska, wyrzucił kwiat słonecznika do kosza, a
razem z nim, pewien etap swojego życia.
***
LONDYN, sierpień 2012
Kiedy tak leżał z
rękami złożonymi pod głową, obserwując durną muchę obijającą się o sufit w
pokoju fizjoterapeutów, poczuł napływ chłodniejszego powietrza. Dziwna firanka
zawieszona w ogromnym oknie, wygięła się pod nienaturalnym kątem. Miał
nadzieję, że to fizjoterapeuta. Miał dosyć tej bezczynności, nic nieprzynoszącego
leżenia w pokoju, gdzie był sam z tą idiotką muchą. Odetchnął głęboko żeby
odgonić nagłą wściekłość na fakt, że nie może pomóc drużynie tylko musi tkwić w
bezruchu, żeby przypadkiem nie naruszyć pleców. I wtedy, kiedy już w miarę
opanowywał emocje, ktoś, kogo uważał za fizjoterapeutę, postąpił klika
nierównych kroków, przypadł mu do głowy i oparł swoje czoło o brzeg łóżka.
- Elena – nie
słuchała, zdawała się płakać, bo telepała się jak w febrze, ale kiedy podniosła
oczy, nie było śladu żadnych łez. Poziom wkurwienia, nie wiedzieć czemu,
sięgnął zenitu. Słuchała. Siedziała w kucki i słuchała.
A on czuł, że
bolą go wszystkie te słowa, którymi ją atakował. Mimo wszystko nie przestawał.
Patrzył jej śmiało w oczy. A ona nieustannie trzymała dłoń na czubku jego
głowy. Skąd mogła wiedzieć, że coś z nim nie tak? Skoro nie było przecieków do
mediów, skąd wiedziała? Przecież nie było, na pewno nie. Czy werbowała
chłopaków, żeby jej donosili? Czy może któryś z nich ją poinformował?
- Mogłeś
powiedzieć ciszej, jeśli chciałeś, żebym wyszła – przerwała stanowczo. Mimo to,
nie ruszyła się ani o milimetr.
- Myślisz, że nie
doceniam...
- Nie, nie
doceniasz. I wcześniej też nie doceniałeś.
- Skąd wiesz,
że...
- Nie uwierzyłbyś
– wstała. Zerknął na jej kostkę. Prawdopodobnie była w opłakanym stanie, bo
usztywniacze były za profesjonalne na zwykłe skręcenie.
- Chcesz mi
powiedzieć, że teraz wyjdziesz tak jak weszłaś?
- Masz coś
przeciwko? – oczy miała puste, bez wyrazu. Ze stale rozszerzonymi źrenicami. A
potem on spuścił z tonu. Ujął jej dłoń.
- Przyjechałaś do
Londynu, żeby zobaczyć, co się ze mną dzieje?
- Nie powinnam?
- Chcę, żebyś
zajęła się swoim życiem. To jedyne co...
- mi wychodzi –
dokończyła poirytowana.
- Nie, nie
chciałem tego...
- Ale pomyślałeś
– zacisnęła palce na jego dłoni. Było coś, co tu przeszkadzało. Było tu coś,
czego nie było. A powinno być. Zawsze było. Do teraz. Piotrek, który uniósł się
na łokciach, żeby lepiej widzieć zapominając o bólu, teraz syknął wściekle i
upadł na łóżko. Nie było motywu słonecznika. Zniknął. Taka błaha sprawa. Taki
banalny wzór kwiatowy. Teraz jednak coś widział. Elena była inna. I nagle zbladła.
- Coś nie tak,
Elena? Coś się stało?
Złożyła pocałunek na jego czole i wyszła, ze
słowami:
- Nic. Wszystko
jest jak zawsze - w porządku. Uważaj na siebie.
Szansa numer trzy
przepadła. Zupełnie jak on.
***
Już prawie koniec. Już niewiele zostało.
Nie chcę końca. I dobrze o tym wiesz.
OdpowiedzUsuńI nie chcę, żeby Elena i Piotrek się zgubili. Oni powinni być razem. Bez siebie się rozpadają. I nie wiem, czy to widzą, tylko ignorują, czy oboje są tak ślepi. Nie wiem.
Nie wiem, nie wiem, nic nie wiem poza tym, że jesteś fantastyczna i fantastycznie piszesz. I nawet nie próbuj zaprzeczać. Nie próbuj. Powiedziałam nie. NIE.
I nie chcę końca.
Czemu oni tak sie przyciągają i odpychają??? Dwie dziwne postaci!
OdpowiedzUsuńCałkowicie zgadzam się z Greenberry.
OdpowiedzUsuńChcą siebie, ale siebie nie chcą. Albo chcą siebie, tylko próbują sobie wmówić, ze tak nie jest. Bo mają już poukładane bez siebie życie. Życie, w którym im czegoś, kogoś brakuje. Brakuje im siebie nawzajem. Mam nadzieję, że to zauważą. I że nie zmarnują następnej szansy. Bo nawet szansy kiedyś się kończą.
<3
Cam
im dalej, tym im trudniej. i tak jak chyba wszyscy czytelnicy, zastanawiam się co ich do siebie jednocześnie przyciąga i co ich odciąga. wygląda jak walka serca z rozumem. serce rwie, ale czemu rozum nie pozwala na żaden krok?
OdpowiedzUsuńz jednej strony chcę już wiedzieć. wszystko. znać odpowiedź na pytania, które pojawiały się wokół historii Eleny i Piotrka. A z drugiej to wiąże się z końcem.
A końca akurat nie chcę.
:***