Łączna liczba wyświetleń

Dedykacja

Opowiadanie dla Madynki <*@333
Za to że musiałaś się ze mną tyle męczyć :D

13 października 2012

DZIESIĘĆ



Szli gęsiego z samolotu. Tłum wiernych i mniej wiernych fanów słychać było już w miejscu, gdzie siatkarze właśnie sobie dreptali. Przy jednej z bramek nagle przystanęli. Korek został powitany zirytowanymi uwagami Jarosza, który za wszelką cenę chciał się dowiedzieć, co toruje im drogę chwały. Prawie natychmiast podburzyło to Kosoka. I on zaczął wysyłać sygnały zniecierpliwienia. Krok za krokiem, coraz mozolniej, posuwali się naprzód.
- Bartek? – mruknął Cichy, wyciągając szyję, żeby dojrzeć co dzieje się na początku kolejki.
- No?
- Na co czekamy?
- Zbyszek mówi, że kwiatki rozdają – i rzeczywiście, w końcu w pierwszym szeregu, pięść Bartmana uniosła się w geście triumfu, jakby oznajmiając, że właśnie wyszła na wolność wraz ze swoim właścicielem.
- Słuchaaaaj... A jakie to kwiatki? – na co Kurek zdrowo strzelił go w czoło.
- Kwiatek jak kwiatek. Masz go wziąć, pouśmiechać się, podziękować i iść dalej...

Dotarli do stanowiska wolontariuszek, które Winiarski nazwał powitaczkami i z nazwą nie chciał się rozstać nawet pod groźbą tachania walizki Ziomka. Dotarli wszakże po długiej przerwie i nie było z nimi dwóch kolegów, gdyż niespodziewanie zginął Kubiak, utrzymujący że jak nie opchnie Ignaczaka tortillą, to może wcale nie wracać. Wolontariuszka...
- Powitaczka – wyszczerzył się Winiarski, spoglądając na Kurka ponad głową Ruciaka.
Powitaczka. Pogódźmy się z faktem. Powitaczka bez słowa wepchnęła im po kwiatku i nakazała złożyć sobie na koszulce autografy. Piotrek zorientował się, jakiego kwiatka trzyma w dłoni, dopiero gdy dostał drugim takim samym w nos od nadzwyczaj rozbawionego Winiarskiego.
- Powitaczka ma męża. Obrączkę ma. Chłopie, co ja ci zrobiłem?! – warknął Nowakowski, odsuwając rękę Winiarskiego, dzierżącą kwiatka, na bezpieczną odległość. Potem rzucił spojrzenie na rząd kolegów, wymachujących otrzymanymi badylami, po które stali w kolejce ładne 20 minut... i poczuł niemiłe łaskotanie w gardle. Armia słoneczników. Nie myśląc nad tym, co robi, zaczął przeszukiwać wzrokiem zebrane tłumy. Elena nie miała prawa tutaj być. Wiedział doskonale, że została w Bułgarii. Nie sama.
Odwrócił nawet głowę w stronę wol... powitaczek.  A jednak skończywszy analizować wszystkie wpatrzone w siatkarzy, oczy, poczuł się jakby dostał w twarz. Już było po wszystkim. Można było wracać do rzeczywistości. To co wydarzyło się i to co się nie wydarzyło w Bułgarii, powinno na zawsze pozostać w Bułgarii.
- No i koniec – rzucił wesoło Kurek. Potem to dokańczał, w sobie tylko znany sposób. Ale Piotrek zrozumiał tak jak chciał. Zazwyczaj rozumiał tak jak czuł, że powinien rozumieć. Po swojemu. Istotnie był to koniec. Prawie natychmiast w to uwierzył. Podsunęli mu mikrofon przed twarz. Nie miał już nic do dodania. Wszystko zostało już powiedziane, w każdej sprawie. Podziękował tylko. Bo naprawdę miał za co. Na chwilę wtulił nos w kwiat słonecznika. To był symbol. A on miał wybór. I wybrał najlepiej jak potrafił. Zrobił w końcu to, co naprawdę słuszne. Wychodząc z terenu lotniska, wyrzucił kwiat słonecznika do kosza, a razem z nim, pewien etap swojego życia.

***

LONDYN, sierpień 2012

Kiedy tak leżał z rękami złożonymi pod głową, obserwując durną muchę obijającą się o sufit w pokoju fizjoterapeutów, poczuł napływ chłodniejszego powietrza. Dziwna firanka zawieszona w ogromnym oknie, wygięła się pod nienaturalnym kątem. Miał nadzieję, że to fizjoterapeuta. Miał dosyć tej bezczynności, nic nieprzynoszącego leżenia w pokoju, gdzie był sam z tą idiotką muchą. Odetchnął głęboko żeby odgonić nagłą wściekłość na fakt, że nie może pomóc drużynie tylko musi tkwić w bezruchu, żeby przypadkiem nie naruszyć pleców. I wtedy, kiedy już w miarę opanowywał emocje, ktoś, kogo uważał za fizjoterapeutę, postąpił klika nierównych kroków, przypadł mu do głowy i oparł swoje czoło o brzeg łóżka.
- Elena – nie słuchała, zdawała się płakać, bo telepała się jak w febrze, ale kiedy podniosła oczy, nie było śladu żadnych łez. Poziom wkurwienia, nie wiedzieć czemu, sięgnął zenitu. Słuchała. Siedziała w kucki i słuchała.
A on czuł, że bolą go wszystkie te słowa, którymi ją atakował. Mimo wszystko nie przestawał. Patrzył jej śmiało w oczy. A ona nieustannie trzymała dłoń na czubku jego głowy. Skąd mogła wiedzieć, że coś z nim nie tak? Skoro nie było przecieków do mediów, skąd wiedziała? Przecież nie było, na pewno nie. Czy werbowała chłopaków, żeby jej donosili? Czy może któryś z nich ją poinformował?
- Mogłeś powiedzieć ciszej, jeśli chciałeś, żebym wyszła – przerwała stanowczo. Mimo to, nie ruszyła się ani o milimetr.
- Myślisz, że nie doceniam...
- Nie, nie doceniasz. I wcześniej też nie doceniałeś.
- Skąd wiesz, że...
- Nie uwierzyłbyś – wstała. Zerknął na jej kostkę. Prawdopodobnie była w opłakanym stanie, bo usztywniacze były za profesjonalne na zwykłe skręcenie.
- Chcesz mi powiedzieć, że teraz wyjdziesz tak jak weszłaś?
- Masz coś przeciwko? – oczy miała puste, bez wyrazu. Ze stale rozszerzonymi źrenicami. A potem on spuścił z tonu. Ujął jej dłoń.
- Przyjechałaś do Londynu, żeby zobaczyć, co się ze mną dzieje?
- Nie powinnam?
- Chcę, żebyś zajęła się swoim życiem. To jedyne co...
- mi wychodzi – dokończyła poirytowana.
- Nie, nie chciałem tego...
- Ale pomyślałeś – zacisnęła palce na jego dłoni. Było coś, co tu przeszkadzało. Było tu coś, czego nie było. A powinno być. Zawsze było. Do teraz. Piotrek, który uniósł się na łokciach, żeby lepiej widzieć zapominając o bólu, teraz syknął wściekle i upadł na łóżko. Nie było motywu słonecznika. Zniknął. Taka błaha sprawa. Taki banalny wzór kwiatowy. Teraz jednak coś widział. Elena była inna. I nagle zbladła.
- Coś nie tak, Elena? Coś się stało?
 Złożyła pocałunek na jego czole i wyszła, ze słowami:
- Nic. Wszystko jest jak zawsze - w porządku. Uważaj na siebie.
Szansa numer trzy przepadła. Zupełnie jak on.

***
Już prawie koniec. Już niewiele zostało. 

4 komentarze:

  1. Nie chcę końca. I dobrze o tym wiesz.
    I nie chcę, żeby Elena i Piotrek się zgubili. Oni powinni być razem. Bez siebie się rozpadają. I nie wiem, czy to widzą, tylko ignorują, czy oboje są tak ślepi. Nie wiem.
    Nie wiem, nie wiem, nic nie wiem poza tym, że jesteś fantastyczna i fantastycznie piszesz. I nawet nie próbuj zaprzeczać. Nie próbuj. Powiedziałam nie. NIE.
    I nie chcę końca.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu oni tak sie przyciągają i odpychają??? Dwie dziwne postaci!

    OdpowiedzUsuń
  3. Całkowicie zgadzam się z Greenberry.
    Chcą siebie, ale siebie nie chcą. Albo chcą siebie, tylko próbują sobie wmówić, ze tak nie jest. Bo mają już poukładane bez siebie życie. Życie, w którym im czegoś, kogoś brakuje. Brakuje im siebie nawzajem. Mam nadzieję, że to zauważą. I że nie zmarnują następnej szansy. Bo nawet szansy kiedyś się kończą.
    <3
    Cam

    OdpowiedzUsuń
  4. im dalej, tym im trudniej. i tak jak chyba wszyscy czytelnicy, zastanawiam się co ich do siebie jednocześnie przyciąga i co ich odciąga. wygląda jak walka serca z rozumem. serce rwie, ale czemu rozum nie pozwala na żaden krok?
    z jednej strony chcę już wiedzieć. wszystko. znać odpowiedź na pytania, które pojawiały się wokół historii Eleny i Piotrka. A z drugiej to wiąże się z końcem.
    A końca akurat nie chcę.

    :***

    OdpowiedzUsuń

Moje zdjęcie
Idealistka. Studentka fizjoterapii. Kocha sport. Pisze od 4 lat.

ARCHIWUM BLOGA